Imię i nazwisko: Evan Griffith
Kraj: Cymru
Krew: Czysta
Klasa: VII
Dom: Ravenclaw
Charakter:
Sprawia wrażenie oziębłego i zobojętniałego, lecz nic bardziej mylnego. W rzeczywistości jest on bowiem bardzo uprzejmą i towarzyską duszą, choć należy zaznaczyć iż trzeba się sporo namęczyć aby odkryć te prawdziwie wyjątkową część jego osobowości. Poważna natomiast, wcześniej wspomniana już postawa człowieka niewzruszonego, to nic innego jak zwyczajna przykrywka "ucznia nienagannego". Pomagała mu ona odkąd tylko pamiętał sprawiając, że bez większego problemu był w stanie zmanipulować nauczycieli jeszcze zaczynając w szkole dla mugoli. Ma talent do budzenia zaufania. A przynajmniej do czasu, dopóki jego prawdziwie ekscentryczna, zawadiacka i podstępna natura nie wychodziła przez przypadek lub niedopatrzenie na światło dzienne. Zaś jeśli mówić tu o byciu podstępnym, trzeba pamiętać, że nie zawsze tyczy się to jedynie cech negatywnych. Gdyby było inaczej, nigdy w końcu nie uzyskałby tytułu "prefekta". Nawet gdy przez tę właśnie specyfikę, nigdy nie zrobiono go "naczelnym". Zbyt łatwo przychodziło mu usprawiedliwianie się oraz mydlenie oczu profesorom, gdy on lub jego koledzy zostali nakryci na jakimś dowcipnisiowatym incydencie. Albowiem kolejną rzeczą, która kłóciła się z pozorami jakie stwarzał, były jego tendencje do psot, z których co prawda z wiekiem może i wyrósł, lecz nigdy do końca z nich nie zrezygnował. Bądź co bądź, dobrze wiedział co znaczy tytuł prefekta i nie potrafił go nie docenić tak samo jak wziąć za niego właściwej odpowiedzialności. Nie starał się nadużywać nowych przywilejów, niezależnie od pokus. Nie wszystko bowiem co związanego z jego wyglądem, kłócić się przecież musi z charakterem. Evan jest w gruncie rzeczy jak na Krukona przystało, pracowity i niezwykle odpowiedzialny, nawet jeżeli nie zawsze zgadza się przestrzegać szkolnego regulaminu. Zdarzały się i zdarzają nadal sytuacje, kiedy wszelkie inne zasady poza jego własnymi, musiały zostać zepchnięte na drugi plan. Dla Walijczyka, tego rodzaju sytuacjami było pokpiewanie lub ubliżanie jego przyjaciołom, znajomym ze wspólnego Domu oraz dziewczętom - niezależnie od tego, do którego z z nich należały. Sam ma może i cięty język oraz brzydką tendencję do ironizowania, ale nigdy nie nadużywa słów w sytuacji, którą może rozwiązać bardziej dyplomatycznie. Wyjątkami są jedynie osoby, do których jest z góry uprzedzony. Życie w sierocińcu nauczyło go nie tylko dyscypliny ale także wielu przydatnych rzeczy jak np. samodzielność, radzenie sobie w trudnych sytuacjach, praca zespołowa(zwłaszcza, kiedy chciało się podwędzić kilka jabłek z sąsiadującego z nimi sadu), cierpliwość, mistrzowska gra aktorska... oraz ogromny szacunek do kobiet.
Jakkolwiek łatwo nawiązać z nim rozmowę, tak niekoniecznie już zacieśnić relacje. Owszem, jest otwarty na nowe znajomości, co nie znaczy tym samym, że szybko obdarowuje zaufaniem z własnej strony. Lecz jeśli już stać się jego przyjacielem, to zdecydowanie na całe życie. Dla tak bliskiej sercu osoby, jest w stanie poświęcić bardzo wiele o ile nie wszystko. Będzie walczył zaciekle o utrzymanie takiej relacji oraz bronił w potrzebie wszelkimi, niekoniecznie konwencjonalnymi metodami. To wierny towarzysz nie tylko zabawy ale również i broni. Często bywa, iż bierze na siebie odpowiedzialność za czyny osoby którą uważa za swojego towarzysza. Zwłaszcza będąc świadomym, że konsekwencje mogą zaszkodzić mu bardziej niż jemu.
Ciężko go urazić czy też sprowokować do agresywnego zachowania, ponieważ nieszczególnie zwykł przejmować się zdaniem innych na swój temat. Gorzej, gdy ewentualny delikwent będzie na tyle uparty, aby ostatecznie faktycznie dopiąć swego. Wówczas to, trzeba przygotować się na prawdziwe piekło. Jak mawiają mugole... Cicha woda brzegi rwie. W przypadku tego, a nie innego właśnie Krukona, zamienić się może w nurt zrywający nie tylko brzegi ale i mosty ponad nimi.
To typ kombinatora i nierzadko intelektualisty, dlatego dokładnie i po kilka razy przemyśli każde swoje posunięcie, chociaż od czasu do czasu zdarza mu się postąpić impulsywnie lub spontanicznie.
W ciężkich chwilach można zawsze na niego liczyć. Chętnie udziela też pomocy, niezależnie od tego czy chodzi o zadanie, spisywanie tego zadania czy raczej przeszmuglowaniu trochę Ognistej Whisky. Bo przecież na samej wiedzy podręcznikowej życie się nie kończy! A już na pewno nie kończy się na niej życie tego upartego Walijczyka. Bo jakkolwiek lubi się on uczyć, nie raz i nie dwa zdarzyło mu się bezczelnie przysnąć na co nudniejszej lekcji. I to nie jak na inteligentnego człowieka jego pokroju przystało, stawiając przed sobą rozłożony podręcznik, który mógłby ukryć go przed wzrokiem nauczyciela na nieco dłużej niż pięć minut. Mowa tu o czystym i nagłym zasypianiu na obranym przez siebie siedzisku w dokładnie tej samej pozycji jaką przybrał zasiadając na nim. Podobnie kimającego sobie spokojnie, można spotkać go czasami na błoniach lub ławce przed szkołą, nierzadko już wówczas z książką ułożoną na twarzy, mającą uchronić go przed zbyt natarczywymi promieniami słońca w co pogodniejsze dni. Leniem być może i nie jest, co nie przeszkadza mu za takiego uchodzić. Skoro uczy się tak łatwo, szybko i bez problemu nadrabia ewentualne zaległości, czemu by nie poświęcić wolnego czasu na odrobinę więcej snu? A jeśli nie sen... Ano właśnie. Nie tylko przecież sen mu w głowie kiedy nadarzy się okazja spędzenia czasu w ciszy i względnym spokoju. W Evanie drzemie przecież dusza artysty! Odkąd pamięta, lubił śpiewać, pisać wiersze lub krótkie opowiadania, które nierzadko pozwoliły mu zdobyć serce upatrzonej dziewczyny. Żadnej co prawda nie na długo, ponieważ były to tylko krótkie, epizodyczne zauroczenia i jak szybko się zadurzał, tak równie szybko przychodziło mu zrywać. Wszystko rzecz jasna z zachowaniem powagi i szczerych intencji by nie wyrządzić żadnej pannie krzywdy. Pilnuje przy nich swoich manier oraz kultury osobistej podwójnie, acz niestety... Ze względu na swoją nienaturalną wręcz szczerość, zdarzy się powiedzieć mu o słowo za dużo. A jak wiadomo, kobiety nie należą do tych, które chcą słyszeć szczere odpowiedzi. Zwłaszcza, gdy ich pytania dotyczą ich kreacji, sylwetki, fryzury... etc.
Czasami załącza mu się tryb: "filozofa".
Wygląd:
Evan to szczupły, aczkolwiek bardzo dobrze zbudowany chłopak o dość jasnej cerze i niezwykłych, turkusowych oczach przechodzących w intensywnie morską zieleń. Przez wzgląd na jego wzrost oraz tendencje do dość hipsterskiego stylu ubierania, wydaje się momentami przypominać typowy "wieszak". W jego garderobie panuje jednak tylko prowizoryczny chaos.
Rude, przydługie włosy odcienia bliżej nieokreślonego acz zbliżonego to do miedzi to rdzy, z których wiele kosmyków sterczy w inną stronę - zwłaszcza na samym czubku - ostatecznie wyróżniają go z tłumu. Od czasu do czasu wiąże je w kitkę i jest z nich rzecz jasna bardzo dumny, bowiem jego artystyczna i nosząca się ekstrawagancko dusza, zbytnio się burzy w nadmiarze nieoryginalności i nudnej pospolitości otoczenia, której zresztą ma w nadmiarze przez spędzane w "domu" wakacje.
Każdego ranka marnuje masę czasu nad męczarnią jaką jest regulowanie, magicznie odrastających, i to w doprawdy zastraszającym tempie Brwi, dzięki czemu mimo iż nadal grubsze niż normalnie, pozostają one ładnie wyrównane(Przez całe DWIE godziny(w zaokrągleniu...) po tego typu zabiegu!).
Widocznym przejawem jego buntowniczej natury jest kolczyk w lewym uchu, co swego czasu było powodem licznych kłótni i głosów oburzenia ze strony wychowawców i opiekunów.
Historia:
Dla kogoś kto spędził praktycznie całe swoje życie w sierocińcu, nie było niczym niezwykłym nie posiadać własnego kąta... Zapewne właśnie dlatego, odkąd tylko rozpoczął edukację w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, tak bardzo zaczął cenił sobie własną indywidualność, którą postanowił podkreślać na każdym kroku.
Niewiele pamięta z wczesnych lat dzieciństwa ani krótkich epizodów jego pomieszkiwania w rodzinach zastępczych. A choć adoptowany był aż czterokrotnie, nigdy nie zabawił pod opieką nowej rodziny więcej niż dwa miesiące, niezależnie od tego jak dobrze każdorazowa adopcja mogła się wcześniej zapowiadać. Zbyt wiele dziwnych i niepokojących normalnych, mugolskich obywateli rzeczy, przytrafiało się gdy malec znajdował się w pobliżu. A że nijako na czarodziejską rodzinę trafić nie mógł, dorastać pozostało mu ostatecznie w tym samym, ubogim środowisku w którym pozostawili go jego biologiczni rodzice. Nie czuł z tego powodu urazu czy nienawiści. Nie interesowało go też kim byli, ani nawet powód dla którego postąpiono z nim w taki a nie inny sposób. Był całkowicie usatysfakcjonowany z życia jakie prowadził. Nie czuł się gorszy ani lepszy od reszty osieroconych dzieciaków, choć te zdawały się tak zaniepokojone przebywaniem w jego towarzystwie jak i w pewnej mierze zafascynowane. Dyrektorka ośrodka i charłak zarazem, najwyraźniej wiedząca o samym Evanie więcej niż chciała zainteresowanemu powiedzieć, szybko wprowadziło go w tajniki jego pochodzenia, udostępniając również wiedzę na temat samego świata czarodziejów. Nadal... Teoretyczna wiedza jednak, ani trochę nie przygotowała go na to, czego okazał się doświadczyć w samym Hodwarcie, który zresztą pokochał już od pierwszego dnia nauki.
Jako sierota, nigdy nie posiadał zbyt wiele, podobnie jak reszta dzieci z którymi się wychowywał. Dlatego też, kiedy okazało się, że nagle umożliwiono mu korzystanie ze skromnej ilości złota(dla niego była to fortuna, zaś dla większości czarodziejów, zaledwie grosze) zalegającej na koncie w Banku Gringotta, początkowo nie bardzo nawet wiedział jak powinien zaopiekować się przeznaczoną na skromne wydatki oraz jego edukację kwotom. Hogwart dbał o wszystkich uczniów. Nawet tych osieroconych, dlatego też wyznaczał on pewne sumy dla każdego z takich przypadków z osobna, aby mogli się oni kształcić na warunkach ni mniej ni więcej równych z innymi. Jak się szybko okazało, Evan posiadał swoisty, wrodzony dryg do zarządzania swoimi "groszami', a niedługo opatentował też metodę na powiększenie ich ilości. Wszystko to przy zachowaniu swojej niezdrowej, rosnącej wraz z jego wiekiem miłości do skrzydlatego gadziorstwa zwanego: "smokami". Jakże wielkie było jego zaskoczenie, kiedy okazało się, że niesamowite, majestatyczne istoty żyją nie tylko w książkach, które zwykł czytać z takim zapałem! Będąc zaledwie w trzeciej klasie, zaczął rozszerzać swoje kontakty i wymieniać sowy z hodowcami tych stworzeń, oraz ludźmi studiującymi ich życie. Pieniądze otrzymywane za proponowane korekty, uwagi oraz zwyczajną ocenę wszelkich prac i opracowań na ich temat, może i nie były oszałamiająco wielkie, lecz jak dla niego zdecydowanie zadowalające. Zresztą... Co tu pieniądze, kiedy otrzymywał tym samym możliwość chłonięcia wiedzy z prawdziwego zdarzenia, a z czasem towarzyszyć w niewielkich eksploracjach do gadzich siedlisk jako początkujący asystent? Takie jednak możliwości otrzymał dopiero, a może JUŻ w ostatnie przed SUMAMI wakacje, które wyjątkowo dzięki temu mógł spędzić po raz pierwszy poza granicami kraju. Odkrywając jak wiele radości sprawiają mu tego rodzaju podróże oraz praca, upewnił się ostatecznie co do wyboru swej dalszej kariery. A OWUTEMY zbliżają się w końcu wielkimi krokami... Ostatni rok nauki, obowiązki prefekta oraz obrońcy w drużynie quidditcha... Kto by pomyślał, że aż tyle się tego nazbiera.
Inne:
- Uczy się bardzo dobrze, acz nie zawsze uważa na lekcjach gdy te wydają mu się nudne.
- Różdżka: czarny bez, 11 i 2/3 cala, włókno ze smoczego serca, bardzo poręczna choć niezbyt giętka, wzmacnia moc zaklęć defensywnych, idealna do transmutacji.
- Ma wyjątkowy dryg do transmutacji, eliksirów oraz radzenia sobie z magicznymi stworzeniami. Zaklęcia defensywne, podobnie jak wszelka magiczna teoria przychodzą mi całkiem łatwo, a jednak często miewa problemy z opanowaniem trudniejszych zaklęć ofensywnych. Teoria to jednak nie wszystko...
- W tajemnicy usiłuję opanować umiejętności animaga dla ułatwienia sobie drogi wstępu do Zakazanego Lasu, który zawsze go pociągał.
- Jego pierwszym wydatkiem na Ulicy Pokątnej był zakup zwierzaka, który mógłby dotrzymywać mu towarzystwa. Traf padł na pustułkę(Kestrel), lubującą się w znoszeniu mu martwych zwierzątek w nogi łóżka, kiedy tylko zostawić otwarte do dormitorium okno. Nigdy nie udało mu się przekonać swego pupila, że jest to całkowicie zbędny mu do szczęścia gest.
- Ma niezwykłą pamięć, dlatego przyswajanie wiedzy przychodzi mu nieszczególnie ciężko. Do zadań domowych często za to zabiera się z oporem.
- Nie przeszkadza mu pochodzenie by móc się zaprzyjaźnić.
- Wyprowadzony z równowagi, często zamiast różdżki używa pięści do rozwiązania problemów
- Ma słabość do mugoli i wszelkiego rodzaju sprzętów ich pochodzenia.
- Za odrobinę toffi zaprzedałby duszę.
- Tiara Przydziału wahała się z umieszczeniem go w Ravenclaw.
- Grając w Quidditcha przekonał się, że wolność w przestworzach to coś, czego nie da się opisać słowami. Długo trenował aby móc dołączyć do drużyny Ravenclawu na pozycji obrońcy. Wybrano go za jego... "niekonwencjonalne" metody obrony.
- Mimo predyspozycji, nigdy nie został prefektem naczelnym. I wcale na to nie narzeka.
- Jest bardzo niestały w uczuciach.
- Jego patronusem jest wilk, zaś boginem obraz jego samego, przedstawionego w roli zalanego krwią szaleńca, śmiejącego się opętańczo.
Wybrane przedmioty:
- Opieka nad Magicznymi Stworzeniami
- Zaklęcia i uroki
- Obrona przed Czarną Magią
- Transmutacja
- Starożytne Runy
- Eliksiry