Imię i nazwisko:
José Manuel Rodríguez Verdugo. Zazwyczaj skraca do José Rodríguez.
Kraj:
Chile.
Krew:
Półkrwi.
Klasa:
VI.
Dom:
Ravenclaw.
Charakter:
Duszą towarzyską to on z pewnością nie jest, wszelkiego rodzaju spotkania nie wywołują u niego entuzjazmu, a poczucie humoru to pojęcie przez niego nieznane. Znacznie bardziej woli zaszyć się gdzieś, najlepiej w cichym miejscu i zająć się sobą. Przez sporą część czasu jest poważny, powiedzieć jednak, że cechuje go opanowanie byłoby błędem- prędzej, że narwany, impulsywny i zupełnie niepanujący nad gniewem. Najlepiej nie podchodzić, a jeśli już trzeba, to bardzo ostrożnie. Dość często milczy. Uznaje, że jeśli nie ma się niczego sensownego do powiedzenia, to lepiej w ogóle się nie odzywać. Nie ma też oporów przez otwartym ignorowaniem prób nawiązania z nim rozmowy. Jeśli jednak znajdzie jakiś ciekawy temat, na który ma wyrobione zdanie, może dyskutować i kłócić się pełnymi godzinami.
Jak na ucznia Ravenclawu przystało, jest bystry i inteligentny. Posiada też całkiem rozległą wiedzę, chociaż nie zawsze ma ochotę się nią chwalić. „Rozumiem albo siłą”, powtarzała jego matka i to jedno zdanie utkwiło głęboko w jego pamięci. Chyba preferuje rozum, jednakże, w razie czego, nie będzie miał oporów przed użyciem siły. Dość trudno go przestraszyć, a jeśli już się czegoś boi, stara się, żeby nie było tego po nim widać. W ogóle woli nie okazywać swoich emocji, zwłaszcza tych pozytywnych. Jest również chorobliwie uparty. Zmienienie zdania kosztuje go naprawdę wiele. No chyba że usłyszy naprawdę niesamowicie mądre i przekonujące argumenty. Samodyscyplina jest dla niego ważna, choć z punktualnością u niego różnie. Robi to, co ma do zrobienia- tylko to, rzadko więcej.
To dobra osoba, do której można się zwrócić o odpisanie pracy domowej- zawsze stara się mieć ją zrobioną na pozytywny stopień- i nie ma oporów przed udzieleniem komuś takiej pomocy. No chyba, że kogoś po prostu nie lubi czy ma zły dzień. Wtedy zamiast dać spisać może obrzucić przekleństwami. Ogólnie jest dość wulgarny, chociaż klnie zazwyczaj po hiszpańsku i ostatnimi czasy stara się powstrzymywać język.
Nie jest szczególnie oddany swojemu Domowi. Traktuje go bardziej jako miejsce do spania. Nie wystarczy być Krukonem, żeby darzył kogokolwiek sympatią. Potrafi wykazać się niezwykłą lojalnością, ale to tylko w stosunku do osób, które rzeczywiście szanuje. Takich jest więcej, niż można by przypuszczać, ale i tak dość mało.
Jego życie miłosne jest na żałosnym poziomie. A tak naprawdę, w ogóle go nie ma.
Wygląd:
Jest Metysem- jest w połowie człowiekiem białym, a w połowie Indianinem - co widać po cerze i latynoskich rysach twarzy. Jego skóra ma odcień nieco ciemniejszy niż przeciętnego Europejczyka, więc tym trochę wyróżnia się z tłumu, choć zdarzało się już, że był brany za wyjątkowo mocno opalonego Hiszpana. Nie jest zbyt wielkiego wzrostu, nie można jednak powiedzieć, że niskiego- po prostu taki przeciętniak. Chudy jak patyk. Niektórzy uznają wręcz, że ma anorektyczną budowę ciała, jednakże akurat z tym się nie zgadza. Sam twierdzi, że jest po prostu szczupły i może nieco żylasty. A patykowate ręce i nogi ma przecież zapisane w genach.
Ma brązowe włosy, dość krótko obcięte, zazwyczaj uczesane- starannie, lecz bez zbędnej przesady- i ciemne, znudzone oczy. Ogólnie można odnieść wrażenie, że cały jest jakiś zniechęcony. To przez wyraz twarzy, zwykle pozbawiony zbyt wielkiego entuzjazmu. Chociaż nie znaczy to, że nigdy się nie uśmiecha. Po prostu znacznie częściej jest skrzywiony.
Historia:
Zaczęło się, gdy pewnego dnia do Santiago de Chile trafił Pedro- Hiszpan, podróżnik z zawodu, a na dokładkę czarodziej. Żyła tam Maria, Indianka i mugolka. Poznali się, zakochali i dość szybko pobrali. Za szybko. Gdy ich syn Jose przyszedł na świat, byli już skłóceni. Przez pierwsze lata starali się jakoś żyć razem ze względu na swoje jedyne dziecko, ale było pomiędzy nimi coraz gorzej i gorzej.
Nigdy właściwie nie rozwiedli się oficjalnie, ale byli rodziną tylko na papierze. Maria żyła w Santiago de Chile, Pedro przemieszczał się z miejsca na miejsce- zazwyczaj na drugim końcu świata. Tymczasem wokół Jose zaczęły się dziać dziwne rzeczy, które sprawiły, że jego matka- która nie wiedziała nic o czarodziejach- zaczęła patrzeć na niego z niechęcią. Ostatecznie wyszło na to, że przez większość czasu był pozostawiony samemu sobie, ale właściwie mu to nie przeszkadzało. Radził sobie doskonale. Nie potrzebował nikogo.
Nie protestował zbytni, gdy Pedro- podczas jednej z nielicznych wizyt w ich domu- stwierdził, że zabierze go do Londynu. Średnio się tym przejął. Maria również nie okazała szczególnej chęci zatrzymania syna przy siebie. W wieku 9 lat przeniósł się więc do Wielkiej Brytanii i rozpoczął intensywną naukę języka. Dopiero wtedy Pedro zdradził mu, że był czarodziejem.
Po skończeniu 11 lat otrzymał list z Hogwartu i wkrótce potem do niego wyjechał. Został przyjęty do Ravenclawu. Przez te parę lat nauki trzymał się raczej z boku. Nieszczególnie zależało mu na znajomych. Radził sobie ze wszystkim na zadowalającym, rzadko wybitnym, poziomie. Do ojca czasem pisywał listy, z matką nie utrzymywał kontaktów. Przeżył jedno załamanie, które sprawiło, że zupełnie opuścił się w nauce, ale było ono krótkotrwałe.
Inne:
-Najlepiej radzi sobie z Transmutacją i Astronomią, najgorzej z Eliksirami i Zielarstwem. Inne przedmioty zazwyczaj zdaje na zadowalający.
-Chciałby być animagiem, ale nic z tym nie robi.
-Bardzo lubi grać w Quidditcha, choć nie jest w nim zbyt dobry.
-Po skończeniu szkoły zamierza wrócić do Chile, choć nie wie jeszcze, co zamierza tam robić.
-Kocha psy. Jednakże z uwagi na większą praktyczność, posiada sowę- a dokładniej sóweczkę magellanską o średnio pomysłowym imieniu Santiago. Dość mała, ma 19 cm. Jest bardzo przyjacielska, żywiołowa i głośna.
-Ma niezbyt giętką, długą na 10 cali różdżkę. Jest ona prosta, bez żadnych zdobień czy upiększeń, wydawać by się mogło, że nie jest niczym szczególnym. Jednakże dobrze leży w dłoni. Wykonana z drewna jesionu- mówi się, że różdżki z tego drewna nie powinny zmieniać właściciela, gdyż wtedy tracą swoją moc. Jako rdzenia użyto włosa jednorożca, średnio nadaje się więc do czarnej magii, ale jest bardzo wierna.
-Jego bogin przybiera formę ogromnej masy gazet kłębiącej się wokół niego. Nie, nie boi się samym gazet, ale tego, co jest w ich napisane- a wszystkie na pierwszych stronach informują o poważnych trzęsieniach ziemi w Chile.
-Z historycznego punktu widzenia ma bardzo patriotyczne nazwisko. José Carrera Verdugo i Manuel Rodríguez są uważani za założycieli niepodległego Chile. Zdaje sobie z tego sprawę i napawa go to dumą.
Wybrane przedmioty:
- Zaklęcia i uroki
- Obrona przed Czarną Magią
- Astronomia
- Eliksiry
- Transmutacja
Tworząc to OC opierałam się na już istniejącym, używanym dość powszechnie przez latynoską społeczność. Wstawiłabym linka, ale nie mogę.