|
| Wielka Sala | |
|
+4Gilbert Beilschmidt Francis Bonnefoy Scott MacDuff Antonio FernandezCarriedo 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gilbert Beilschmidt
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Lip 30, 2013 9:24 pm | |
| WCZEŚNIEJ Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zacznie, dostanie na to odpowiedź. Przecież zawsze tak było, w mniej czy bardziej obraźliwym stopniu. Niemniej nie raczył wtrącić swego zdania, bo jadł. Tak, ten ceremonialny moment w ciągu dnia Gilberta musiał pozostać nie naruszony. Z etykietą już dawno się pożegnał, aczkolwiek nigdy nie mówił z pełnymi ustami. W zasadzie trudno powiedzieć, skąd wzięło się to jego nastawienie do posiłków. To może mieć związek z rygorystycznym wychowaniem jego ojca... Tym bardziej do rozmowy jego brata z Francisem się nie włączył. Utarczki słowne powinny być jeden na jeden według przekonania albinosa. Sam nie lubił, gdy ktoś pomagał jemu, albo stronie przeciwnej. To jak mały pojedynek, tylko czarami są złośliwości. Niemniej, kiedy Francuz wspomniał o braku miłości ze strony rodziców, a braciszek wybył, Gilbo przełknął płatki i prychnął głośno. - Żeś trafił, Żabuńciu - stwierdził kpiąco. Odwrócił się do stołu Gryfonów. - Generalnie nie było to trudne do zobaczenia, wiesz? W naszych stronach, tą twoją miłość można sobie w dupę wsadzić. I tak ci powiem, że to faktycznie sranie w banię. Prędzej znajdziesz sobie kogoś, kto będzie chciał się ustatkować, niż kogoś, kto by cię faktycznie pokochał taką miłością - wyolbrzymił to słowo - o jakiej pieprzysz. Chociaż - zlustrował go od góry do dołu - trochę niewidomych i głuchoniemych po świecie chodzi, może ci się uda... - w tym momencie przybrał groźniejszą postawę z łyżeczką w dłoni, a w karmazynowych tęczówkach pojawił się błysk. - Co nie oznacza, że masz mi uświadamiać brata, jak bardzo został pokrzywdzony w domu, bo ma jebniętego ojca, półkrwisty - podniósł głos, patrząc na Francisa ze zmrużonymi oczami. Następnie odwrócił się oraz kontynuował jedzenie, jak gdyby nigdy nic. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Pią Sie 02, 2013 10:05 pm | |
| Czekanie na spóźniony obrad nie podobało mu się ani trochę. Tym bardziej, że kiszki grały mu już marsza. Siedząc przy stole Gryfonów niecierpliwił się coraz bardziej bo nie chciał spóźnić się na mecz ani też być zmuszonym pójść na niego z pustym żołądkiem. Kiedy wreszcie stoły wypełniły się jedzeniem nałożył sobie pośpiesznie to co było najbliżej. Tak więc na jego talerzy wylądował kawałek łososia, ziemniaczki, które nie były podane tak jak zawsze z koperkiem lub szczypiorkiem i śmietaną, były po prostu suche i mało zachęcające. Do tego Francis sięgnął po sosjerkę i polał rybę jakąś rzadką cieczą, która miała być pewnie sosem ale sądząc po konsystencji powinni ją podawać jako drinka. Już na wstępnie zniesmaczony zabrał się za jedzenie nie widząc dla siebie innego wyjścia. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Pią Sie 02, 2013 10:38 pm | |
| Scott również się niecierpliwił, czego nie omieszkał stwierdzić na głos. Jego komentarze jednak nie były jedynymi, innym uczniom również nie pasowało, że muszą czekać. Nauczyciele już nawet ich nie uspokajali. - Wreszcie! - Burknął, gdy jedzenie w końcu się pojawiło. Uczniowie rzucili się na jedzenie, jakby nie jedli co najmniej od dwóch dni. I młody MacDuff nałożył sobie jakiegoś kotleta. Nadział go na widelec. - Cholera. Napiszę do mamy, co oni nam tutaj podają. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Pią Sie 02, 2013 10:50 pm | |
| -Daj spokój, mon ami! Co ona wskóra? Poza tym może to się niedługo skończy i nie będzie o czym pisać. W najgorszym wypadku zaczniemy padać z głodu po kolei.- Odpowiedział Scottowi przekrzykując gwar rozmów i brzęk sztuców obijanych o talerze podczas nakładania posiłku. Nie tracąc czasu odciął kawałek ryby i nabił go na widelec. W chwili kiedy włożył go do ust wszystko wydawało się być w porządku ale po chwili poczuł smak i skrzywił się. -Mon Dieu!- Jęknął i z trudem przełknął kęs, który miał już w ustach. Zrobił to tylko dlatego, że niekulturalnie było pozbyć się go w inny sposób. No może nie tylko dlatego... był też przecież okropnie głodny. -To przechodzi ludzkie pojęcie! Przecież tego co tutaj podają nie da się zjeść. Już ja ugotowałbym lepiej.- Wykrzyknął oburzony. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Sob Sie 03, 2013 1:02 pm | |
| - Nie wiem! Napisze gdzieś zażalenie, albo coś. Słowa Francisa sprawiły, że sam zastanowił się nad swoimi słowami. Po co martwić mamę? Wierzyła, że Hogwart będzie najlepszą szkołą dla Scotta (i najbliższą), więc sam Scottie powinien okazać wdzięczność i nie narzekać. Nawet na przypalonego z jednej strony kotleta. Rozkroił go na pół. - Ale jak my to mam jeść?! Sam ugotowałbym lepiej! Czy te cholerne skrzaty zapomniały, jak się gotuje?! Tupnął nogą, zdenerwowany, jakby skrzaty w kuchni mogły w ten sposób dostrzec jego zdenerwowanie.
Sala ucichła, gdy do mównicy podszedł dyrektor. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Sob Sie 03, 2013 1:16 pm | |
| -Och! Widzisz! Nawet ty czujesz różnicę chociaż nie masz tak wyczulonego smaku jak mój.- Stwierdził rozeźlony, marszcząc brwi. Nagle wszyscy ucichli więc Francuz rozejrzał się i podążył za wzrokiem pozostałych uczniów zgromadzonych w wielkiej sali. Zauważył dyrektora przy mównicy więc przestał marszczyć brwi ale nadal wyglądał poważnie. -Popatrz, Scottie. Może wreszcie dowiemy się czegoś o tej sytuacji.- Pochylił się do Scotta i szepnął mu nie odrywając wzroku od dyrektora. | |
| | | Victoria Mancham
| Temat: Re: Wielka Sala Sob Sie 03, 2013 2:51 pm | |
| Siedząc przy stole swojego domu, patrzyła w talerz i leżące na nim jedzenie, grzebiąc w nim widelcem i przyglądając mu się uważnie. Niby nie wyglądało to aż tak źle, ale gdy tylko włożyła sobie kawałek ryby do buzi, skrzywiła się delikatnie. Nie, zmienia zdanie, jest gorzej niż było. Na dodatek to spóźnienie. Czyżby jej żartowanie z Jose, że chcą ich tu potruć było prawdziwe? A może to naprawdę była kwestia cięcia kosztów? Rozejrzała się na sali i chyba podniosło ją na duchu to, że nie tylko ona miała takie zdanie, większość również się krzywiła. Westchnęła cicho i nie widząc żadnego innego wyjścia, dalej jadła. Jeżeli było coś gorszego od tego pożywienia, to tylko uczucie głodu. Przez tę sprawę nawet mecz Hufflepuff kontra Ravenclaw nie bardzo ją cieszył, chociaż i tak miała zamiar pokibicować swojej drużynie. Zauważając jednak, że do mównicy podszedł dyrektor, od razu wbiła w niego swój wzrok, mając nadzieję, że ten coś im w końcu wyjaśni. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Nie Sie 04, 2013 11:07 am | |
| - No nareszcie!
Dyrektor, profesor Abendbroth, człowiek o poważnej, bladej twarzy i długich gładkich włosach spojrzał na Gryfona, który wyrwał się po tym, jak wszyscy skupili już na nim uwagę. Chrząknął. Jest człowiekiem poważnym i cieszy się dużym szacunkiem wśród uczniów i grona nauczycielskiego. Respektem, gdzieniegdzie graniczącym wręcz ze strachem. - Nie przerywajcie sobie. - Mruknął chcąc zachęcić do jedzenia, gdy obiad jest jeszcze ciepły. - Jak już zapewne zauważyliście, mierzymy się z pewnymi niedogodnościami. Ze swojego miejsca przepraszam za jakość podawanego jedzenia i wszelkie opóźnienia. Możecie być pewni, że... - urwał na chwilę, jakby chciał pozbierać myśli - Zrobimy wszystko, by takie sytuacje więcej nie miały miejsca. Proszę o cierpliwość. Smacznego. Nauczyciele również nie wydawali się być zadowoleni. Tylko profesor Smith, siedzący przy swojej dość pulchnej żonce, podtykał jej pod usta kolejne kawałki ryby. Zakochani. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Nie Sie 04, 2013 2:15 pm | |
| Wysłuchał dyrektora z poważną miną, marszcząc lekko brwi. Nie dowiedzieli się niczego konkretnego i wcale mu się to nie podobało ale skoro zostało im obiecane, że ten koszmar z jedzeniem niedługo się skończy to nie był potrzeby wdawać się w dyskusje. Jeszcze powiedziałby coś obraźliwego przez swoje zdenerwowanie i narobiłby sobie kłopotów. W końcu czasem i tak czuł, że jego rola prefekta wisi na włosku. Kiedy dyrektor życzył wszystkim smacznego zwrócił wzrok z powrotem na swój talerz. -Nie chce mi się wierzyć, że to się niedługo skończy. Coś się dzieje i nawet dyrektor nie chce nam tego powiedzieć.- Powiedział do Scotta, wracając do posiłku. Nie cierpiał kiedy ktoś ukrywał przed nim istotne rzeczy. Czuł się oszukany. -Mon ami?- Wrócił do szeptu.- Może sami zobaczymy co się dzieje? Moglibyśmy dostać się tam kiedy wszyscy pójdą na mecz i zobaczyć co się dzieje. | |
| | | Gilbert Beilschmidt
| Temat: Re: Wielka Sala Nie Sie 04, 2013 4:31 pm | |
| - Nie tknę tego. Mein Gott, nie tknę tego - przełknął łyżkę zupy z oporami. Gilbert wydawał się szczególnie poruszony, kiedy jakość dań znacznie spadła. Celebrowanie posiłków, jakby w domu ich nie miał weszło mu już w nawyk. Nie, żeby ojciec nie odmawiał mu jedzenia w wymiarze kary. Dyrektor zszedł z mównicy, nie wyjaśniwszy tak naprawdę niczego, na co skrzywił się jeszcze bardziej. Popatrzył na zupę pomidorową, która taka była chyba tylko z nazwy. Ciecz, bardzo wodnista, zabarwiona tylko koncentratem na ala czerwony kolor z niemalże nieugotowanym ryżem, zdecydowanie nie przypominała genialnej, gęstej oraz smacznej pomidorówki, którą zawsze serwowały hogwartowe skrzaty. Zbzikowały, czy jak?! Żeby uczeń czystej krwi dostawał pod nos taką szmirę. Zmrużył oczy, włócząc wzrokiem po innych stołach. Niezadowolenie było widoczne nie tylko na jego twarzy, co wcale nie zdarzało się wcześniej aż tak często. Ślizgonowi zaburczało w brzuchu. Odsunął talerz z zupą jak najdalej, rozglądając się za czymś innym do zjedzenia. Prawdę powiedziawszy, reszta potraw nie nastrajała optymistycznie. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Pon Sie 05, 2013 12:32 pm | |
| Scottie nie zrozumiał, co jest powodem tego, że dostają do jedzenia coś takiego. Uznał, że tylko on nie wyłapał sensu słów dyrektora, więc rozejrzał się po sali, starając się złapać spojrzenia innych uczniów. Słowa Francisa utrzymały go jednak w przekonaniu, że dyrektor naprawdę nic nie wyjawił. - Oszalałeś? Nie przepuszczę meczu! To pierwszy w tym sezonie! Jeśli było coś, co Scott mógł uznać za ważniejsze od jedzenia... to był to quidditch. Nie miał pojęcia, jak Francis mógł namawiać go do czegoś takiego. - Możemy iść węszyć po meczu. A jak nie, to weź kogoś innego. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Sie 06, 2013 7:48 pm | |
| -A co jeśli ktoś przyłapie nas na szpiegowaniu? Ty nie masz nic do stracenia oprócz kilku punktów domu ale mnie mogą pozbawić stanowiska prefekta.- Potrząsnął głową i zmarszczył brwi. Odłożył sztućce tracąc już całkowicie ochotę na jedzenie. Cóż, przynajmniej nie miał już pustego żołądka. -Bien! Pójdziemy po meczu ale ty też staraj się nie wzbudzać podejrzeń, mon ami. Tak dobrze?- Ustąpił w końcu bo znał upór przyjaciela i jego miłość do quidditcha. Zdaje się, że w pojedynku nie miał szans wygrać ani z jednym ani z drugim. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Sie 06, 2013 7:56 pm | |
| Zagryzł kotleta nabitego na widelec. Zmarszczył się lekko, jednak zaraz grymas przyćmiła mina myśliciela. Tak, Scott myślał. - Jak nas przyłapią... ale jakie szpiegowanie? - Brwi zjechały mu w jedną linię. Włożył do ust resztę kotleta. Wydawało się, że pełne usta nie przeszkadzają mu w dalszym mówieniu. - Po prostu pójdziemy tam i powiemy co i jak, hm? Powiemy skrzatom, że jak mają tak gotować, to lepiej, żeby wcale nie gotowały. A-albo lepiej nie, bo z głodu umrzemy. To wyjście nie wydawało się dobre. - Coś wymyślimy.
| |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Sie 06, 2013 8:26 pm | |
| -Nie wiem czy to będzie takie proste, Scottie. Skoro dyrektor przekazał nam dzisiaj tą wiadomość, która tak naprawdę nic nam nie mówi, to znaczy, że coś ukrywa i na pewno nie chce żebyśmy starali się o tym dowiedzieć na własną rękę.- Potarł palcem brodę w zamyśleniu, odwracając na chwilę wzrok od przyjaciela. Pomyślał. To co wcześniej powiedział wydawało mu się niezwykle prawdopodobne. Po chwili zerknął na Scotta niepewny czy ten aby zrozumiał go w pełni. -Gdyby dyrektor powiedział, że do kuchni wstęp wzbroniony to by nas zaalarmowało i na pewno od razu znalazłby się ktoś kto poszedłby na zwiady. Jeśli nie mówi praktycznie nic i niczego nie zakazuje to po prostu nie chce żebyśmy o tym myśleli. Czyli coś ukrywa.- Obserwował twarz przyjaciela z uwagą, podczas gdy tłumaczył mu tą zawiłość. Francisowi zależało żeby zrozumiał. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Sie 06, 2013 8:57 pm | |
| - Przesadzaaasz. Co miał powiedzieć? Że mu się kadra posypała? Że przypadkowo zaniósł do kuchni wór brudnych skarpet i skrzaty poczuły zew wolności? - Parsknął w talerz. Popił kotleta sokiem z dyni i zabrał się za ziemniaki. Scott nie jest wybredny, a podstawą jest zapchanie żołądka. - Pewnie nie tylko ty chcesz iść do kuchni. Bym się nie zdziwił, jakbyś zobaczył tam gdzieś w lochach tłumy. Hm, te brokuły nie wyglądają źle, może są dobre? | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Sie 06, 2013 10:08 pm | |
| Obiecał sobie, że zachowa powagę ale trudno mu było to zrobić kiedy usłyszał o worku skarpet, niesionym "przypadkowo" przez dyrektora do kuchni. To nie mogło się zdarzyć a takie historie najlepiej działają na wyobraźnie więc Francuz zaśmiał się cicho. -Nie rozśmieszaj mnie, mon ami. To poważna sprawa. Pójdziemy tam po meczu i mogę się z tobą założyć, że nikt nie pójdzie do kuchni w tym celu co my. No o co chcesz się założyć?- Zdawał sobie sprawę, że Scottie ma jeszcze jeden cel w wycieczce do kuchni. Na pewno upoluje sobie przy okazji jakąś przekąskę. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Wto Sie 06, 2013 10:31 pm | |
| - No nie? - Dodał jeszcze z uśmiechem widząc, że jego żart podziałał na Francuza. Nadział na widelec brokuł, a ten również po chwili skończył w ustach Scotta. - Okay! Załóżmy się o żabę. Z tym, że jak trafi ci się Babayaga, albo ktoś inny, kogo nie mam, to będzie moja. Pasuje? Nie wiedział, czy Francis zbiera karty z żab, czy nie. On sam jednak miał sporą kolekcję i zamierzał ją uzupełnić o brakujące wizerunki przynajmniej do końca roku szkolnego. - Hm, tak właściwie, to trzeba się zbierać zaraz, jeśli chcemy mieć dobre miejsca. | |
| | | Antonio FernandezCarriedo
| Temat: Re: Wielka Sala Sro Sie 07, 2013 9:24 pm | |
| Antonio wpadł jak burza do Wielkiej Sali, zyskując parę nieprzychylnych spojrzeń, w tym od grona pedagogicznego. Nie zwrócił na nie uwagi, był w końcu strasznie spóźniony. Obiad już się zaczął, a on musiał się najeść przed meczem Quidditcha. Latanie o pustym żołądku nigdy nie kończyło się dla niego dobrze. Gdy zobaczył znajomą twarz, usiadł na wolnym miejscu obok Victorii i obdarzył ją szerokim uśmiechem. -Hej, Victoria! Co tam? Po czym bez zbędnych ceregieli rzucił szybkie "smacznego" w stronę stołu Borsuka i zaczął nakładać co tylko mu się nawinęło pod rękę. Był zdenerwowany przed jego pierwszym tegorocznym meczem, a jedzeniem próbował się uspokoić. Jego głowa zajęta była technikami i planami Quidditcha, więc zmysły nawet nie zarejestrowały niedopieczonego koloru mięsa czy dziwnego koloru sałatki. Połykał wszystko jak leci, a jakość potraw zeszła na drugi plan. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Sro Sie 07, 2013 11:40 pm | |
| -Co to za sprawiedliwość skoro w obu przypadkach zyskujesz? Jeśli wylosuję kogoś, kogo nie masz to karta pozostanie moja ale możesz się ze mną wymienić. Ja nie mam nic przeciwko. Szczególnie jeśli to będzie Babayaga.- Odpowiedział do razu pewny siebie. Zyskał takie poczucie dzięki Scottowi, który postawił ten ciekawy warunek. W końcu od razu założył, że Francis wygra a to mu się bardzo podobało. Nabrał chęci do dyskusji i targowania się. Francuz nie posiadał tak dużej kolekcji kart z pudełek po czekoladowych żabach aczkolwiek miał kilka z nich. Nie zbierał ich z taką determinacją by mieć wszystkie ale w kolekcjonowaniu ich kierował się wyłącznie zmysłem estetycznym. Te które mu się podobały zostawiał, za inne mógł dostać jeszcze ładniejsze. -Jak dla mnie możemy się zbierać nawet w tej chwili, mon ami.- Niechętnie skierował wzrok na swój talerze. Więcej zostało na nim niż w żołądku Francisa ale cóż zrobić gdy ten kompletnie nie był przyzwyczajony do jedzenia czegoś tak nieciekawie smakującego? Przemógł się i ponownie wziął do ręki widelec. Nabił na niego mały kawałek ziemniaczka, choć był pewien, że jest przesolony. Włożył go do ust i skrzywił się. Spojrzał wymownie na Scotta, licząc, że przyjaciel będzie wiedział co czuje. Przełknął z trudem ten kawałek i rozmyślił się. Jednak nie miał zamiaru zjeść ani kawałka więcej. -Oui, jestem gotowy. Najwyżej zemdleję z niedożywienia. W razie czego będziesz mnie łapał, oui? | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Czw Sie 08, 2013 9:35 am | |
| - To nie. Skoro Francisowi nie pasowały stawiane przez Scotta warunki, nie było sensu wchodzić w żaden zakład. Bo gdyby naprawdę trafiła mu się Babayaga? Scottie nie odżałowałby tego do końca semestru. - Chociaż... kogo byś chciał za Babayagę? Jeśli karta, którą miałby oddać, byłaby mało warta bądź nawet miał powtórkę, to wtedy układ byłby bardziej korzystny. Tylko czy warto w ogóle tracić żabę na takie coś? Mógł równie dobrze kupić ją i zjeść sam. - W ogóle, trafił ci się ktoś ciekawy w wakacje? Oho? Patrz. - Skinął w kierunku Antonio, chcąc wskazać go przyjacielowi. - On jeszcze tutaj, to chyba nie musimy się spieszyć. I lepiej coś zjedz, mam na głowie inne sprawy, nie ratowanie cię jak damy w opałach. Zjedz brokuła, nie są złe. Znaczy, trochę bez smaku, ale da się przełknąć, huh?
| |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Czw Sie 08, 2013 12:41 pm | |
| -Czy ja wiem?- Sięgnął myślami do swojej kolekcji kart i przejrzał ją. Pomyślał nad tymi, których w niej brakowało i wybrał tą, którą najchętniej zobaczyłby wśród swoich. -Wendelinę Dziwaczną. Zawsze lubiłem tą postać. Jest naprawdę... dziwaczna, oui?- Zaśmiał się lekko i melodyjnie, po czym odwrócił twarz w stronę stołu Puchonów. Dostrzegł Antonia i pokiwał głową. -Faktycznie. Wygląda na to, że mamy jeszcze trochę czasu.- Zerknął na swój talerz krzywiąc się z niesmakiem na widok jedzenia. Miał nadzieję, że może zawartość jego talerza zniknie w jakiś magiczny sposób i pozwoli mu się uwolnić od myśli, że marnuje jedzenie. Ostatecznie odsunął talerz całkowicie i postanowił nie wracać już do posiłku. -Masz na myśli karty z żab? Wiesz, że u mnie we Francji mamy własne słodycze, oui? Mamy też francuskie odpowiedniki waszych. Na przykład zamiast czekoladowych żab mamy abraksany z białej czekolady. Do nich też dołączone są karty ale w większości słynnych czarodziejów francuskich. Mógłbym ci podarować coś takiego. Są naprawdę przepyszne, a karty bardzo ładnie wykonane.- Najchętniej już teraz wyciągnąłby z kieszeni złote pudełeczko i podał je przyjacielowi gdyby tylko był w jego posiadaniu. Nie był pewien czy Scottie kiedykolwiek widział coś takiego i chciałby zobaczyć jego reakcję. -Bien! Nie będziesz musiał mnie łapać ale dalej już nie jem. Poczekam na ciebie. Spokojnie. Jestem cierpliwy.- Posłał mu przyjacielski uśmiech i znów powędrował wzrokiem do stołu Puchonów. Zaraz obok Antonia dostrzegł jedną z wielu dziewczyn, które mu się podobały. Pomyślał, że nic się nie stanie jeśli zawiesi przez chwilę oko na Victorii. | |
| | | Scott MacDuff
| Temat: Re: Wielka Sala Czw Sie 08, 2013 3:58 pm | |
| - Co? Wendelinę mam jedną tylko, więc ci nie oddam. Mogę ci dać Albertę Toothill albo... - Zastanowił się chwilę. Francis najwyraźniej nie kierował się rzadkością, bo zażyczyłby sobie kogoś mniej popularnego, a więc... kobiety? - Albo Gunhildę z Gorsemoor. Nie wziął pod uwagę, że ostatnia wymieniona przez niego czarownica jest brzydka jak noc, przynajmniej na karcie, przynajmniej według Scotta. Brokuły też były brzydkie, jakieś... sinawe? Scott włożył do ust kolejnego. - Toż jedz, nie są złe, naprawdę, huh? - Podsunął mu nawet półmisek z warzywami. - Jak sobie dosolisz, to całkiem dobre. Jak oni upchali do pudełka takiego abraksana? Bo żaba, to rozumiem. W sumie, wy, Francuzi, powinniście mieć żaby. - Zaśmiał się zasłaniając usta dłonią. - Mógłbyś mi sprezentować. A ja bym ci... w sumie, to wszystko tu znasz. Zaraz kończę. | |
| | | Victoria Mancham
| Temat: Re: Wielka Sala Czw Sie 08, 2013 6:40 pm | |
| Wystąpienie dyrektora ją wyjątkowo rozczarowało, bo, pewnie tak jak większość, liczyła, że ten w końcu im wyjaśni, co się z tą nieszczęsną kuchnią dzieje! Może skrzaty zrobił jakiś bunt? To wydawało się dość logicznym pomysłem... No nic, trudno, może później się wszystkiego dowie, miała tylko nadal nadzieję, że cała ta sytuacja nie potrwa długo. Zresztą, nie myślała o tym więcej, bo nagle obok niej przysiadł się Antonio. Obdarzyła go szerokim uśmiechem i przyglądała mu się na początku w milczeniu, chyba podziwiając go, że ten pochłania to jedzenie bez najmniejszego skrzywienia. Niesamowite co stres robi z ludźmi. -Cześć, a wszystko w porządku, jak się pominie te dania. - Raz jeszcze ogarnęła wzrokiem cały stół i mimowolnie się skrzywiła. - No, ale to nieważne, lepiej powiedz, co tam u ciebie! Przy okazji, powodzenia w meczu. Liczę, że pokonacie Krukonów~ | |
| | | Antonio FernandezCarriedo
| Temat: Re: Wielka Sala Czw Sie 08, 2013 7:11 pm | |
| Antonio był w trakcie pożerania kromki chleba, kiedy Victoria przypomniała mu o jakości tegorocznego, hogwarckiego jedzenia. Lekko się skrzywił, jak w głowie pojawił mu się obraz starej podeszwy. Dziwne, ale zawsze tak sobie wyobrażał jej smak, jakby kiedyś miał jej spróbować. - Eh, jadłem gorsze podesz...znaczy się rzeczy! - Mętlik w głowie jak widać nie dawał mu spokoju przed meczem. - U mnie też dobrze, nie mogę się już doczekać gry. I nie martw się, zadbam o wygraną dla domu! Antonio łyknął zimnej wody, by ochłodzić trochę nerwy. Miał nadzieję, że nie złapie go kolka, jskoro tak szybko jadł. -Powinni trochę zwolnić z tą nauką, nie uważasz? Zasnąłem dzisiaj nad książką, tuż przed meczem, już myślałem, że nie zdążę na posiłek. Dobrze, że się opóźniło trochę, chociaż jest to dość niepokojące. Nie słyszałaś może nic o tej całej sprawie? Antonio wymownie podniósł galaretowatą substancję łyżeczką. Chyba był to pudding, chociaż nie był do końca pewny. | |
| | | Francis Bonnefoy
| Temat: Re: Wielka Sala Czw Sie 08, 2013 8:53 pm | |
| Obserwował jak Puchonka, którą miał na oku wdaje się w rozmowę z Antoniem. Westchnął rozmarzony, przypominając sobie jaka jest słodka. W tym roku chyba jeszcze bardziej niż w tamtym, kiedy zaczął to zauważać. Hmm... a może tylko mu się wydawało? W każdym razie z zamyślenia wyrwał go Scott proponujący kolejne karty z czekoladowych żab za tą, której Francis nie posiadał i wątpliwe było czy to się zmieni. -Ech, sam nie wiem. Twoja propozycja jest taka sobie. Może wrócimy do tej rozmowy kiedy już wygram nasz zakład, oui?- Znów posłał mu uśmiech osoby niezwykle pewnej siebie. Jednak kiedy Scott wrócił do tematu jedzenia wywrócił tylko oczami zniecierpliwiony a po uśmiechy na jego twarzy nagle nie pozostał nawet cień. -Nie będę tego jadł, mon ami! Jak chcesz to jedz. Ja po prostu nie przywykłem do takich smaków i raczej tak szybko się nie przyzwyczaję.- Natychmiast odsunął naczynie przysunięte mu przez Scotta i ze srogim wyrazem twarzy splótł ręce na piersi. Wyglądało na to, że woli paść trupem niż zmienić nawyki żywieniowe. -Czekoladowe abraksany są miniaturkami. Takie aby zmieściły się w pudełku. Myślałeś, że wpakowaliby takie w skali 1:1? Ciekawe kto by zjadł coś takiego i ile czasu na to potrzeba. Nie musisz się odwdzięczać. Tak jak powiedziałeś, przez te sześć lat w Hogwarcie doskonale poznałem tutejsze słodycze i nie tylko. Chyba, że wpadniesz na jakiś oryginalny pomysł to nie pogardzę. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wielka Sala | |
| |
| | | | Wielka Sala | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |